Banaś ujawnił szczegóły rozmowy z Kaczyńskim
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" Banaś oświadczył, że "NIK jest ostatnią niezależną instytucją w państwie i taką musi pozostać do końca". Dodał, że on sam nie zamierza składać dymisji.
Pytany o zarzuty prokuratury Banaś oświadczył, że jest "czysty", a "jakieś pomyłki zdarzają się każdemu, również prezesowi NIK". – Jeżeli dojdzie do rozprawy w sądzie, to w kwestiach zasadniczych udowodnię swoją niewinność. Tylko co z tego, że stanie się to za 5-10 lat jak w przypadku prof. Romualda Szeremietiewa, któremu złamano karierę. Ja na to nie pozwolę, choć w moim przypadku próbuje się robić to samo – ocenił.
Banaś o swoich zasługach dla ZP
Tłumaczył, że w dużym stopniu to dzięki jego pracy Zjednoczona Prawica odniosła sukces. – Ustawa, która przyniosła państwu ponad 300 miliardów złotych, była mojego autorstwa, a z samego VAT odzyskano ponad 120 miliardów złotych. Jestem bezpartyjnym państwowcem, który poświęcił się całkowicie sprawom Polski – podkreślił szef NIK.
Według niego "na parę tygodni przed cyrkiem oskarżeń", Jarosław Kaczyński powiedział mu: "Panie ministrze, panu to się należy Order Orła Białego, za to co pan zrobił dla PiS i Polski".
"To nie ja"
Banaś stwierdził, że stał się "niebezpieczny" dla rządzących, bo jako prezes NIK chciał prowadzić kontrole w sposób obiektywny. – Rząd chciałby mieć człowieka, który nie rusza pewnych rzeczy, albo może będzie coś ukrywał, ale to nie ja – powiedział.
Dodał, że PiS poszło z nim na wojnę. – Wszystko zmierza do tego, żebym zrezygnował ze stanowiska i by przyszedł na moje miejsce komisarz polityczny, który prowadziłby kontrole tak, jak tego sobie życzy opcja rządząca – oświadczył prezes NIK.